wtorek, 31 grudnia 2013

Secrets



OneRepublic - Secrets

”Powiedzcie mi, co chcecie usłyszeć?
Coś co było jak te lata
-Chore od całej tej nieszczerości?
Tak więc zamierzam ujawnić wszystkie moje sekrety.
Tym razem, nie potrzebuję kolejnego perfekcyjnego wersu;
Nie troszczę się o to, czy krytycy wtrącą swoje zdanie.
Zamierzam ujawnić wszystkie moje sekrety. ”*

Każdy z was chciałby poznać moją historie. Historie, która by była o miłości, poświęceniu, tęsknocie, cierpieniu.
A jeśli taka w ogóle nie istniała? Jeśli to był wymysł kobiety, którą nudziło życie, która potrzebowała nowości i nowej karty. Którą aż tak przytłaczała rutyna i zakłamanie, że stworzyła postać o nieskazitelnym sercu.
Każda opowieść ma dwie wersje, tak zawsze powtarzała Marilyn Monroe. Każda zawiera prawdę i fałsz. Opowiada o upadkach i powstaniach, miłostkach i miłościach, cieniach i jasnościach naszego życia. Niesie ze sobą wiele niedopowiedzianych słów oraz sekretów. Jak to w filmach bywa, ujawnia się to dopiero na końcu, kiedy to bohater umiera heroiczną śmiercią. Wiele osób czytając o mnie w gazetach powiedziałoby, że kocham takie zakończenia, ale tak nie jest. Uważam iż są one oklepane, bez obrazy. Dobra, bez przeciągania, nadszedł czas abym wyjawiła wszystkie swoje brudne  sekrety i kłamstwa z mojej przeszłości. Bez wyjątku. Może zacznę od tego iż nazywam się Hermione Granger i przyjaźniłam się z Harrym Potterem oraz Ronem Weasleyem.
Nasza ‘’przyjaźń’’ nie była typowa, zaprzyjaźniliśmy się dopiero wtedy, kiedy Harry i Ron uratowali mi życie. Wszystko zaczęło się sypać po V klasie, kiedy to Harry stał się ‘‘gwiazdą’’ proroka codziennego, może i nie zawsze w pozytywnym znaczeniu, ale był nią. Wtedy też cała nasza trójka zaczęła się od siebie oddalać, udawaliśmy nierozłącznych jedynie przy fleszach i osobach postronnych. Nie żeby to było nam nie na rękę, ale z biegiem czasu zauważyłam iż to było chore, jednak nie przerwałam tego.  Nie przeszkadzała mi moja dobra opinia, w gruncie rzeczy nie byłam kujonką lecz osobą ambitną, nie przepadałam za tym światem bo wolałam swój mugolski. Jednak kilkakrotne wydalenia z poprzednich szkół, zmusiły moich rodziców do przyjęcia propozycji z Hogwartu, a mianowicie szkoły magii i czarodziejstwa. Jak to usłyszałam, wyśmiałam ich na wstępie, jednak mina mi zrzedła kiedy dostałam się na peron 9 i ¾. Jaka szkoda, że nie widzieliście mojej miny kiedy ujrzałam po raz pierwszy Hogwart.
Wracając do tematu, rodzice mieli nadzieje iż nawrócę swoje postępowanie do prawidłowego, jaka szkoda iż tak się nie stało. To nie to, że byłam zdemoralizowana czy jakoś tak, lecz wpadałam w toksyczne przyjaźnie. Nawet w Londynie mnie ‘’znali”, a raczej uważali za primadonnę lub zepsutą do szpiku kości dziewczynkę. Tak czy inaczej wolałam tamtą opinię bardziej, niż tą o poukładanej i najmądrzejszej uczennicy jaką kiedykolwiek ugościł Hogwart.
Każdy, kto mnie poznał osobiście, opisywał mnie inaczej niż poprzednia osoba. Byłam zagadką do nieodgadnięcia. Harry wiedział o tym i dlatego korzystał z tego jak tylko mógł, ponieważ nikt nie mógł być do końca pewny do czego jestem zdolna. Pozwalając Harry’emu na to, popełniłam najgorszy błąd swojego życia.
Po wygraniu wojny z Voldemortem, Potter wpadł na niesamowity pomysł odegrania się  Malfoyowi. Szkoda tylko, że to ja ucierpiałam najbardziej. Tak więc uwiodłam najbardziej nieprzystępnego i najprzystojniejszego faceta na świecie. Dracona Malfoya. Najgorsze w tym wszystkim było to, że ja również wpadłam. I to jak. Ale nie było odwrotu, wiedziałam o tym i dlatego za wszelką cenę próbowałam chociaż trochę załagodzić sytuacje. Wszystko szło gładko, aż do momentu kiedy Ron skapnął się.  Jego zazdrość i zaborczość nie znała granic, byłam głupia, wątpiąc w to. Do dzisiaj pamiętam niedowierzanie w oczach Dracona, kiedy Weasley wszystko mu wypaplał na naszym balu zaręczynowym. Cóż za ironia, dwa miesiące przed naszym ślubem. Harry, niezadowolony z takiego obrotu rzeczy, zwalił wszystko na mnie. Draco wyszedł wściekły. Następnego dnia,  znalazłam list, w którym wyrzekł się wszelakich uczuć, którymi mnie obdarzył do tej pory. Poza czystą nienawiścią, co
 do mojej osoby. Wyrzekli się mnie również, moi starzy przyjaciele, w tym Ginny, którą uważałam za siostrę. Niestety wierzyła bardziej w brednie Rona, który  wcisnął jej kit, iż próbowałam jej odebrać Harry’ego, niż… we mnie. Uciekłam. Z Londynu, z Anglii, z Europy. Zaczęłam wieść dość szybkie i  pełne adrenaliny życie w Nowym Jorku. Podobało mi się to. Nic nie znaczące związki i przyjaźnie. Imprezy, na których traciłam kontakt z rzeczywistością. Nic nie czułam, byłam wolna. Aż do chwili przedawkowania, kiedy to trafiłam do szpitala.
Wtedy zrozumiałam, że straciłam wszelakie panowanie nad swoim życiem. Że to było tylko chwilowe i, że przyszło opamiętanie.  Odkryłam również, iż otworzyłam bramy do nowej przyjaźni, jaką obdarzyli się moi byli ‘’przyjaciele’’ i mój eks-narzeczony. Jakież było moje zdziwienie,  kiedy ujrzałam ich trzech, na pierwszej stronie Proroka codziennego, gdzie nagłówek głosił ‘’Trzech najodważniejszych aurorów oraz przyjaciół wszech czasów’’. Kiedy wypuścili mnie ze szpitala, po
badaniach tych zwykłych i psychicznych. Z powrotem wróciłam do Londynu. Tam gdzie zostawiłam swoje zimne serce i nieczystą duszę oraz wspomnienia, które skalały to wszystko, przez lata.

”Nie miałem żadnego powodu, żadnego wstydu,
Żadnej rodziny, którą mógłbym teraz winić.
Nie pozwólcie mi tylko zniknąć,
Powiem wam wszystko… ” *

Teraz wiem, że narkotyki, alkohol, imprezy i nic nieznaczący seks, było jedynie wołaniem o pomoc. O pomoc, której nie otrzymałam. Tak mocno dławiłam się tym brudem, chcąc znów poczuć, że żyje,  że nie widziałam ile krzywdy tym wyrządzam. Opisując swoją historie, nasuwa mi się jedyny  wniosek, jak zimna i zarozumiała byłam. Nie troszczyłam się o innych, lecz o siebie i swoje dobro. Miałam gdzieś potrzeby, oraz uczucia innych. Istniałam tylko ja.
Nie liczę na zrozumienie mojego postępowania, ani tym bardziej na branie z niego przykładu.  Nie pisze tego dlatego, ponieważ  proszę o wybaczenie, lecz o wysłuchanie bo w pewnym sensie to też pokuta. Nie winie, ani Harry’ego, ani Rona, ani tym bardziej rodziców czy Dracona. Tylko siebie. Bo wielu z nas wierzy iż to przeznaczenie kieruję naszym życiem. Ja w to nie wierzę, według mnie to nasze wybory decydują gdzie i jak daleko się udamy. Chociaż, może tak naprawdę nie istniejemy? Może jesteśmy marionetkami w cudzych dłoniach, które wykreowały naszą postać,  tak czy nie inaczej, aby nasze postępowanie było morałem dla innych. Szczerze nie obchodzi mnie to już, właśnie zamykam  bardzo długi , rozbudowany i burzliwy rozdział z swojego życia, w którym było praktycznie wszystko.
Napisanie tej historii,  to jest bardzo dziwny sposób na pożegnanie. Na obmycie się z brudu i fałszu, który zawładnął moim życiem. Dorosłam i wiem, że na tym niespodzianki od życia się nie skończą. Ale jestem gotowa na nie, dlatego zostawiam ten oto list tutaj na stoliku w The River Caf
é** i zakładam moje ukochane ray-bansy.  Równie dobrze mogłabym nie wymieniać imienia i nazwiska, ale pragnę  zostać zapamiętana jako prawdziwa ja, czyli jako Hermione Jean Granger.


Na zawsze,
 Hermione Jean Granger


*****************************************************************
* OneRepublic – Secrets
**
The River Café –Restauracja znajduję się na Thames Wharf, Rainville Rd, London.

Wiem, że ta miniaturka jest bardzo odległa od kanonu, ale nie mogłam się powstrzymać. Pomysł na nią, zrodził mi się w głowie, całkiem niedawno.  Widocznie wena  kocha płatać figle J
Chciałabym też podziękować Sylwii i Karolinie za to, że dzielnie znosiłyście  mnie i wspierałyście przez cały rok.

Myślę, że Sylwester jest jedynym dniem w roku, w którym możemy na  spokojnie przemyśleć nasze obecne życie.
Że jest dniem, w którym kończymy coś i zaczynamy.
Dlatego 
życzę,  aby Nowy Rok przyniósł wam dużo słodkości w życiu (niekoniecznie chodzi o jedzenie ^-^), żeby przyniósł wiarę w siebie i aby spełnił wasze najskrytsze marzenia.
Abyśmy zapamiętali go jak najlepiej w pamięci.

Aria de Ravin

czwartek, 31 października 2013

Scared ?


Z najciemniejszego zaułka w pokoju. Spogląda na ciebie. 
Jej blade usta wymawiają nie dosłyszalnie twoje imię. 
Podążysz za nią, czy uciekniesz?
Jej aura jest przerażająca, ale i intrygująca. 
Oddala się, a ty nadal stoisz.
Zamykasz oczy, by po chwili  z powrotem je otworzyć.
 Nie ma jej.  
Oddychasz z ulgą, jednak to ci się przewidziało.
Gasisz światło i odwracasz się.
Stoi tuż przed tobą. 
Jej oczy są pełne gniewu. 
Przykłada swoją zimną dłoń do twojego policzka i delikatnie przesuwa w dół. 
Jej tęczówki ciemnieją.
Dłoń przekłada na twoją szyje i dołącza do niej drugą, by mocno zacisnąć. 
Budzisz się. Był to sen. 
Przewracasz się na drugą stronę i …





Szczęśliwego Halloween !!!

sobota, 21 września 2013

Infinite



,,Śmierć jest kluczem, który otwiera bramę do prawdziwego szczęścia.’’
Wolfgang Amadeusz Mozart


Marina and the diamonds - Teen idle


Oto dzień w którym umarłam …


Blade ciało osuwające się do wody.

Pusta przestrzeń, oczy zamknięte. Dłonie zimne. Twarz bez wyrazu.
To wszystko co przedstawiałam.
Ktoś mądry kiedyś powiedział że ,,człowiek jest raną życia, a śmierć zgojoną blizną’’*
Nie mylił się. Sami gotujemy sobie nieszczęścia. Szczujemy, mordujemy, lekceważymy się nawzajem.
Jak zwierzęta, tylko że one robią to dla przeżycia. A my z czystej przyjemności.
Ile razy byśmy ratowali świat przed straceniem, to i tak nic nie pomoże. Każdy reżim musi upaść.
Nieważne czy po roku, bądź latach. Upadnie. Tak samo było w przypadku Voldemorta. I tak samo będzie z każdym kolejnym, kto sięgnie po nieskończoną władze.
Lecz jedno nigdy się nie zmieni.
Sposób w jaki igramy z życiem:
Wieczne kłótnie, wrzaski, rękoczyny, uzależnienia, wojny, to wszystko na czym stoi dzisiaj świat.
A krew przelana z naszych dłoni, nigdy nie starci na świeżości.
Pamięć będzie naszą pokutą.
Natomiast modlitwa odmawiana każdej nocy, lamentem naszej duszy.
I w takim zestawieniu zejdziemy z tego świata.


’’Chce pić dopóki nie zacznę cierpieć.
Chce popełnić duży błąd.
Chce krwi, wnętrzności i anielskiego ciasta.
I tak to wyrzygam.

Tak, chciałabym być próżną nastolatką.
Chciałbym być królową balu walczącą o tytuł.
Zamiast bycia szesnastolatką, palę Biblię.
Czuję się super super super samobójczo’’ **


Krople deszczu uderzające jedna za drugą z podwojoną siłą o parapet.

Lustro pęknięte, a jedzenie zgniłe.
Krew kiedyś tak wrząca, dziś zimna.
Wszystko tak przerażająco nudne:
Rodzina, przyjaciele, sąsiedzi, istnienie.
Marzenia kiedyś tak rzeczywiste, dziś odległe.
Nie potrafiłam już tak dalej żyć.
Potrzebowałam świeżości.
Krwi tak gęstej, jak u noworodka,
Nieskalanych brudem świata wnętrzności,
Dziewictwa, aby znów czuć bezgraniczność,
Celów, tak sprzecznych z moimi wartościami,
Nowych przyjaciół, nie zatrutych rzeczywistością,
Błędów, pokazujących moją niedoskonałość,
Picia wysoko procentowych trunków, oraz jedzenia anielskiego ciasta,
Do czasu aż nie zwymiotuję tego wszystkiego.
Nowej historii, w której mogłabym być próżną królową balu.
Historii, w której nie byłabym cieniem samej siebie.
Czyli cieniem Hermiony Granger.
Nic nie znaczącej osoby, która tylko pomogła przyjaciołom uratować świat.   
Postaci, która była nikim.


‘’Zmarnowane lata,
Zmarnowana młodość,
Piękne kłamstwa,
Brzydka prawda. (…)
Czy młodość nie powinna być piękna?’’


Można umrzeć na wiele sposobów. Ja wybrałam tradycyjny, najłatwiejszy.
Pragnęłam zejść z tego świata, tak jak powstałam.
Można się zabić: z tęsknoty, z miłości, z zmęczenia, z stagnacji, bądź z nieszczęść jakimi obdarza nas los.
Ja odebrałam sobie życie z zmęczenia i braku wyboru. Nie dostałam szansy na lepszą egzystencje.
O wszystko musiałam walczyć sama.
Ciało tak młode, a dusza tak przegniła.
Już w dzieciństwie musiałam dorosnąć. Kiedy inni spędzali czas na imprezach, ja walczyłam o to aby im się żyło lepiej.
Tym samym pozbawiając siebie młodości.
Wszystko co mnie otaczało to kłamstwa.
Kłamstwa tak fałszywe, że aż żywe.
Każdy z nas chce budować życie na prawdzie.
Lecz kiedy nie istnieje już takie słowo jak ‘prawda’.
To jak ono ma wyglądać?
Co ma być jego fundamentem?
Hipokryzja? Pozory?
Wszystko co nie wiąże się z autentycznością?
Dlatego wszystkim czego pragnęłam w tej chwili najbardziej, była nicość.
Byłoby to jedyne miejsce w którym bym nic nie czuła, a co najważniejsze nie istniała.
Z delikatnością przymknęłam powieki i zacisnęłam usta. Chcąc jak najszybciej zniknąć z tego świata.
I w ten oto sposób umarłam, a wraz ze mną przyzwoitość którą ceniłam ponad życie.


‘’I nadszedł dzień, w którym umarłam
Tylko po to, żeby się przekonać, że ożyłam.’’


Nie zorientowałam się, kiedy klatka piersiowa gwałtownie podniosła się do góry, a z moich ust wypłynęła woda.
Nic nie czułam, oprócz rozdzierającego po całym ciele zimna.
Ale zrozumiałam, że dostałam drugą szansę.
Nadzieję na to że wszystko mogę jeszcze zmienić i ułożyć po swojemu.



… i również ożyłam.


,,Dla mnie samego godzina śmierci, będzie godziną
narodzin do nowego wspanialszego życia.’’
Johann Gottlieb Fichte


*Leopold Staff
**Marina & The Diamonds – Teen Idle

sobota, 10 sierpnia 2013

Pozory



,,Pozory rządzą światem, a sprawiedliwość jest tylko na scenie”
Friedrich Schiller

Natalia Kills - Saturday Night

‘’Bo gdy patrzę w górę z tego chodnika.
Wiem że wszystko byłoby ze mną w porządku.
I włożę moje buty do tańczenia bardzo ciasno.
Bo to tylko kolejna sobotnia noc’’*

31 VII 1997 , 23:52
Dźwięk pękającego szkła można było usłyszeć w każdym zakątku wielkiej rezydencji. 
Rezydencja ta była jedną z największych w Londynie, co oznaczało, że należała do bardzo zamożnego małżeństwa.
Wiele osób w okolicy uznawało je za ideał prawdziwej rodziny. Niestety opinie są tylko zwykłymi wyciągniętymi przez nas wnioskami  z zaobserwowanych rzeczy bądź w tym przypadku zachowania osób. Jednakże istnieje coś takiego jak gra pozorów, która w tym przypadku miała wielkie znaczenie.
- Hermiona, co ty robisz? – Spytała opanowanym głosem wysoka i bardzo wyniosła kobieta.
- Pakuje, nie widać. – Odparła lakonicznym tonem brązowowłosa dziewczyna.
- Nie mów tym tonem do matki. Gdyby cię teraz ktoś usłyszał t…
- To zrozumiałby w jakim cyrku żyję. – Szatynka chwyciła spakowane walizki w dłonie i ruszyła ku drzwiom. Lecz w połowie drogi zatrzymał ją bolesny uścisk męskiej dłoni na ramieniu.
- W tej chwili przeproś matkę. Nie żartuję. – Powiedział z groźbą w głosie, zapewne ojciec dziewczyny, jeszcze mocniej ściskając jej ramię.
- Nie. – Wycedziła poprzez zęby, podnosząc wściekły wzrok wprost na niego.
- Odpuść jej, dziś mieliśmy ciężki dzień. – Widząc zajadłą minę męża, kobieta dodała nieco błagalnym tonem. – Wszyscy, bez wyjątku.


‘’Kolejna pięść, kolejna ściana.
Zatracamy siebie, tracimy wszystko.’’

- Gdyby trzymała język za zębami, z pewnością ten dzień byłby spokojniejszy! – Wrzasnął na cały dom mężczyzna, popchnąwszy córkę na podłogę. – A ty gdybyś przestała plotkować z tamtymi dziwkami i miała ją na oku, nie doszłoby do tego chaosu. – Podszedł gwałtownym krokiem do żony i wymierzył jej siarczysty cios w twarz, aż poleciała na ścianę. – I tak macie szczęście, że doszło do transakcji, bo gdyby nie… to nie chciałybyście wiedzieć co by się wam stało.
- Ale kochanie nic się nie stało, widzisz wszystko jest tak jak powinno być. Kochamy się, a to jest najważniejsze. – Zaczęła łagodnym tonem Jane, podchodząc do męża od tyłu i oplatając go ramionami. Napajając się tą chwilą, odwrócił się spokojnie w jej stronę pocałowawszy porywczo jej usta, tak, aby za chwilę móc szarpnąć ją za włosy i popchnąć na podłogę. A na samym końcu kopnąć ją w brzuch, by pokazać swoją przewagę.
Hermiona widząc zwiniętą w kłębek i podtrzymującą się za brzuch matkę, podbiegła do niej i klęknęła centymetr od niej. Ojciec widząc nieudolną próbę pocieszenia matki, uśmiechnął się kpiąco. – Idiotka. – Szepnął sam do siebie i oddalił się ku schodom, zabierając z barku butelkę whisky.
- Mamo, nic ci nie jest? – Spytała zrozpaczona pomagając jej podnieść się z ziemi. Jednak szybko pożałowała swoich słów, gdyż została odepchnięta.
- Widzisz co narobiłaś!? – Postawiła krok w tył widząc minę matki. – Wszystko było dobrze, dopóki nie wróciłaś z tej swojej szkoły dla obłąkanych…
- Hogwartu, a po drugie to szkoła dla czarodziejów! – Hardo zaprzeczyła słowom kobiety, za którą była gotowa kiedyś oddać życie.
- Nie przerywaj mi! I na przyszłość zapamiętaj jeśli nadal masz zamiar tam wrócić, to radze panować nad sobą.

‘’Wszystkie łzy, które wypłakuję mają smak winy.
Nieszczęście i brudne gliny.
Jestem pierdoloną, nastoletnią tragedią.”

- Nie zrobilibyście mi tego, prawda? – Nie usłyszała  odpowiedzi.
 Nie poczuła kiedy pierwsza łza opadła na podłogę bądź kiedy jej nogi poniosły ją w nieznanym im kierunku.
Nie zorientowała się kiedy na jej ramieniu zaczęły pojawiać się krople deszczu.
Nie powstrzymała się przed połknięciem garści leków oraz nie zarejestrowała już  błyskawicy  przecinającej na wskroś niebo.
W tej chwili, nie była sobą, lecz wrakiem człowieka, który w jednej chwili stracił wszystko. 
Jedynie o czym marzyła to, aby wybudzić się z tego koszmaru.


‘’Chłopcy, których całuję nie znają mego imienia’’

*dwie godziny  wcześniej

Łazienka, wymarzone miejsce na nic nie znaczący seks.

Zgaszone światła, adrenalina pulsująca w żyłach i ten młodzieńczy żar.
Wsunął rękę pomiędzy jej uda, by po chwili zerwać majtki, które tworzyły mu ostatnią przeszkodę ku osiągnięciu celu. Nagle spostrzegł jej delikatną dłoń, szarpiącą się z jego paskiem od spodni. Już miał zamiar jej pomóc, gdy dobiegły ich gromkie brawa wydobywające się z holu głównego.
- Co tam się dzieje? – Spytała wyraźnie spięta tuż nad jego uchem.
- A nic takiego. – Poruszył ręką, jakby odganiał muchę i dotknął jej dłoni, pragnąc przywrócić przerwaną przez nią czynność. Lecz cofnęła rękę.
- Mówiąc ‘’nic takiego’’ masz na myśli? 
-Podpisują jakiś tam kontrakt. – Zeskoczyła z umywalki i przysunęła się bliżej niego tak, aby ich ciała stykały się z sobą.
- Jaki? – Szepnęła ponownie nad jego uchem, kładąc mu dłoń na jego klatkę piersiową.
- Chcą sprzedać kilka firm.
- I co z tego będą mieli?
- Pieniądze, a co innego mieliby mieć.
- A jakie są minusy tej transakcji? – Jej ręka zaczęła powoli zjeżdżać w dół.
- Większość osób straci pracę. – Odpowiedział z rozbrajającym uśmiechem. Po tym stwierdzeniu znieruchomiała i spojrzała mężczyźnie w oczy.
- Wiedzą o tym wszyscy?
- Wątpię, chociaż… -  Nie zdążył się spojrzeć w jej oczy, a już usłyszał dźwięk trzaskających drzwi.
- Nie podpisujcie tego! – Zdążył wyłapać jej głos za drzwi i oburzone szepty. ‘’Głupia, a zapowiadał się tak świetny seks.’’  Westchnął  i zmierzchwił ręką włosy do tyłu. Nachylił się nad umywalką, odkręcił kurek z wodą i przemył twarz. ‘’Nawet nie poznał jej imienia.’ 
Pięć minut później, zarzucił marynarkę na ramię i ruszył w stronę wyjścia. Z nadzieją, że jeszcze kiedyś ją spotka.

‘’Przypomnij mi jeszcze jeden raz.
To najlepsze dni naszych żyć.’’

Miesiąc później:
01 IX 1997r.


- Hermiona! – Jeszcze nie postawiła nogi, a już czuła jak leci do tyłu, pod wpływem ciężaru najlepszej przyjaciółki. Poczuła jak kilka osób spojrzało w ich kierunku karcącym wzrokiem.
- Też się cieszę, że cię widzę Ginewro Weasley. – Powiedziała wyniosłym tonem, przez co dostała piąstką w ramie. – Auua!
- Ojejku, nie chciałam. – Ruda chcąc sprawdzić co zrobiła, podwinęła rękaw jej bluzki. Zanim Hermiona zdążyła się zorientować, Ginny pisnęła, zakrywając usta dłońmi. Nagle z tłumu wyszli Harry i Ron. Kruczoczarny przytulił ją delikatnie, a rudowłosy poklepał po plecach. Po chwili wzrok chłopaków powędrował za spojrzeniem panny Weasley. Gdyby nie to, że byli facetami to z pewnością również by pisnęli  na widok fioletowych odciśnięć palców, na ramieniu ich najlepszej przyjaciółki.
- Kto ci to zrobił? – Spytał poważnym tonem Harry. Wzdrygnęła się i rozwinęła rękaw.
- Spokojnie, pewien chłopak na imprezie był aż tak pijany, że złapał mnie za ramię no iii tyle. – Odpowiedziała wyuczoną na pamięć formułką i uśmiechnęła się niewinnie, a następnie ruszyła przed siebie zająć miejsca w wagonie.  – Zamierzacie tam stać całe życie? – Zadała pytanie, nie zatrzymując się.
- Od kiedy ty chodzisz na imprezy? – Po peronie poniosło się głośne pytanie Ronalda. 
- A to już moja słodka tajemnica. – Szepnęła i po raz kolejny tego dnia uśmiechnęła się słodko do mijających ją chłopaków, którzy odpowiedzieli jej dwuznacznym spojrzeniem.

‘’My jeździmy najnowszymi samochodami.
I rozświetlamy cienkie cygara.
My świecimy jak małomiejskie gwiazdy.
Przez najlepsze dni naszych żyć.”


********************************************************************
* Natalia Kills – Saturday Night

Dla Karoliny za dzielne wspieranie mnie









czwartek, 30 maja 2013

Ti Odio e Ti Amo - Prologue


„Życie jest zbyt poważne, by o nim poważnie mówić”
Oscar Wilde


01.06.97r. godz 19:30

- HARRY! – Z dala można było usłyszeć wrzaski młodej kobiety.  – Przestań! Widać na pierwszy rzut oka, że to idiota. A ty chcesz go zabić. - Ostatnie słowa szepnęła mu do ucha.

- Granger odsuń swoje szanowne cztery litery od Pottera, chyba, że boisz się,  że zrobię mu krzywdę. – Powiedział nieco łagodniej do niej, Draco.- No ładnie Potter, nawet Granger  musi cię chronić przede mną. - Wycedził w stronę Harry’ego.
- Przegiąłeś Malfoy!
- Przestańcie w tej chwili. Harry, czy ty jesteś ślepy?  Nie widzisz ze Malfoy ma PMS?
- Przeholowałaś Granger! –  Jeśli kiedykolwiek myśleliście, że nic nie jest w stanie przestraszyć  panny  Granger to się myliliście, ponieważ widok  Malfoya  rozzłoszczonego do granic  możliwości przeraził ją.  Nikt komu jeszcze życie miłe nie odniósł się do niego w taki sposób w dodatku dziewczyna ( a w jego mniemaniu również szlama ).W tej chwili był bardzo zły. 
Hermiona w obawie o własne życie stanęła za Potterem, któremu ten układ szedł na rękę, ponieważ wiedział, że już nie wejdzie na linie frontu pomiędzy nim a Malfoyem.
- Malfoy, nieładnie wyżywać się na bezbronnych kobiet… Aaa! – po korytarzach Hogwartu rozniósł się donośny wrzask. Harry właśnie przypomniał sobie jak niewolno określać jego jakże ‘cudownej’ przyjaciółki, tylko szkoda, że dopiero wtedy kiedy poczuł, że jego niebiańskie kości w prawej nodze ‘lekko’ drgnęły po jakże ‘lekkim’ uderzeniu Hermiony.
- Właśnie widzę jaka bezbronna jest Granger. – Malfoy uśmiechnął się mściwe.  A więc nie tylko on powinien się jej obawiać. – Wiesz Potter, może pomogę ci dojść do skrzydła szpitalnego, bo wątpię abyś nadawał się w tym stanie na pojedynek.  – Temu stwierdzeniu towarzyszył słynny  na cały Hogwart uśmiech Malfoya.
- Prędzej zepchniesz mnie z wieży astronomicznej, Malfoy.  – Wysyczał przez zęby ‘poszkodowany’.
- Harry, przepraszam nie miało być tak mocno. – Powiedziała ze skruchą ‘Bezbronna’ -  Nic ci nie jest? 
- Oprócz tego że nie mogę ruszyć nogą to nic. -  Harry uśmiechnął się jak najsłodziej tylko potrafił do sprawczyni jego prawdopodobnie złamanej nogi.
- Może naprawdę powinieneś iść do skrzydła szpitalnego?
- Wow, nawet Granger się ze mną zgadza. Może powinienem zacząć w coś wierzyć, co nie kotku?  – Podniósł lewą brew wysoko, tym samym kierując słowa do Hermiony.
- W co byś nie zaczął wierzyć, to i tak nie uchroniłoby cię przed wylądowaniem w płomieniach piekielnych. – Odpowiedziała z uroczym uśmiechem do niego. Był zaskoczony, nie widział nigdy żeby Granger się tak uśmiechała.
- A już miałem nadzieje, że po śmierci cię nie spotkam. – Powiedział z miną zbitego szczeniaka.
- Czy ty próbujesz mi zasugerować, że będę męczyła się z tobą na zawsze. Chyba zostanę zakonnicą.
- I tak niewiele ci brakuję do tego – Nareszcie uciszył Granger na jedną  minutę.
- ŻE CO?!
- Pstro, Granger. – Uśmiechnął się. A może ten dzień nie miał być  tak nudny jak mu się wcześniej wydawało.
- Przekonamy się jutro, skarbie. – Powiedziała mściwym tonem, niebezpiecznie mrużąc przy tym oczy.
- Hey, a co ze mną? – Nagle spojrzenia owej dwójki skierowały się wprost na Harry’ego.
- Ty idziesz do pani Pomfrey.
- Żartujesz, ja nie czuję nogi, jak ja mam do niej pójść?
  Hermiona podeszła do niego i oplotła rękę w jego pasie, po czym zarzuciła jego rękę na swoją szyje, aby mógł się podeprzeć. Spojrzała morderczym wzrokiem na Malfoya, który stał oparty o ścianę i przyglądał się jej poczynaniom.
- Może byś pomógł?
- A co za to dostanę? – Uśmiechnął się ponownie.
- Jedynie co możesz dostać to pięścią w nos. A teraz bądź tak wspaniałomyślny i mi pomóż.
- Potter, robię to wyłącznie tylko dlatego, że jesteśmy dalekimi kuzynami, a nie dlatego że tę dziewczę mi każę. – Nie minęła sekunda, a Harry i Hermiona spojrzeli na Malfoya  z dezaprobatą.

piątek, 3 maja 2013

Almost Lover



,,So you're gone and I'm haunted
And I bet you are just fine
Did I make it that easy to walk
Right in and out of my life?’’*



Stała w miejscu i wpatrywała się przed siebie. Deszcz, który spadał na ziemie w postaci małych kropelek, łączył się z jej łzami. Straciła go, kolejny raz odszedł od niej bez słowa. A ona? Jak zwykle została sama. Dla niego była tylko zbędnym dodatkiem. A on dla niej powietrzem, bez którego nie potrafiła żyć. Zerwała kontakty z przyjaciółmi, bo on tak chciał. Gdy cierpiała, nie widział tego. Wracał do niej, tylko wtedy kiedy jej potrzebował. Wiele razy zastanawiała się: czy to nie jej wina. Może z nią było coś nie tak.

,,I cannot go to the ocean

I cannot drive the streets at night
I cannot wake up in the morning
Without you on my mind.’’


Wspomnienia zaczęły napływać do jej umysłu. Obiecywał, przysięgał, że zostanie z nią na zawsze. Kłamał. Łgał jej prosto w oczy, a ona mu wierzyła. Wierzyła, kiedy mówił jej, że to ostatni raz. W końcu, nadzieja to matka głupich. Oszukiwał, że innych, oprócz niej nie było. Na daremno. Czuła to. Bodaj kiedy pomyślała, że inną też tak dotykał jak ją, od razu robiło jej się niedobrze. Upadła na kolana zanosząc się głośnym lamentem. Nie tak wyobrażała sobie przyszłość. Potrzebowała odetchnąć, chociaż na moment. Jej oczy dostrzegły coś, czego w tej chwili potrzebowała. Wstała.

,,Goodbye my almost lover
Goodbye my hopeless dream
I'm trying not to think about you
Why can't you just let me be?’’


Jej drżąca od emocji dłoń objęła delikatnie pióro oraz pergamin. Wzięła trzy głębokie wdechy i zaczęła cicho skrobać po pergaminie. Łzy zmieszane z tuszem zaczęły delikatnie opadać na niego. Musiała być silna, tylko tak mogła się od niego uwolnić. Wiedziała, że jak stanie przed nią to ulegnie mu  i zostanie. A tego zrobić nie mogła, bo to by oznaczało, że znów będzie cierpieć. Kiedy skończyła pisać, ostatni raz przejechała bystrym wzrokiem po piśmie. To była jej jedyna szansa na normalne życie. Życie, w którym miał się już nie pojawić. Odłożyła list na środek szklanego stołu, pozostawiając przy tym złoty naszyjnik, na którego oprawie widniały słowa wyryte pięknym pismem. W tej chwili poczuła ból w środku, ale nie zatrzymywała się. Zwiewnym krokiem ruszyła ku wyjściu. Na progu zatrzymała się, miała ochotę spojrzeć jeszcze raz za siebie. Lecz zmieniła zdanie i znów ruszyła przed siebie. Właśnie zamknęła pewien rozdział w swoim życiu, wiedząc, że jej serce na zawsze tu pozostanie. Idąc przed siebie jej wargi delikatnie się poruszyły, szepcząc: ’’Do widzenia, mój niedoszły kochanku.’


,,Your fingertips across my skin
The palm trees swaying in the wind
 
Images
You sang me spanish lullabies
The sweetest sadness in your eyes
 
Clever trick.’’


- Kochasz mnie? – Zapytała, przewracając się na bok, tak aby móc spojrzeć w jego oczy.
- No nie wiem? – Uśmiechnął się podle. Widząc jego uśmiech, wróciła do poprzedniej pozycji, czyli twarzą do słońca. A on natychmiast odwrócił się w jej stronę, aby ją udobruchać. Pochylił się nad nią i szepnął jej do ucha. - Przecież doskonale wiesz.
- Może wiem, może nie. – Uśmiechnęła się równie podle jak on. Nachylił się jeszcze bardziej i delikatnie ją pocałował.
- A  teraz? – Spojrzała w jego stalowo-niebieskie oczy. Nie wystarczyło.
- Nadal nie jestem pewna. – Ponownie się pochylił i pocałował ją bardziej porywczo.
- Iii? – Nie odrywał od niej wzroku.
-  Chcę to usłyszeć z twoich ust. W życiu niema tak łatwo, skarbie. – Jego mina wyrażała rozbawienie.
- Kocham cię. Zadowolona? – Ponowił swój poprzedni pocałunek.
- W stu procentach – Wyszeptała w trakcie pocałunków. A więc dobrze zrobiła, wyciągając go dzisiaj na polane. Ale nagle się wyprostował.
- Bym zapomniał, załóż to. – Mówiąc to, wyciągnął  z kieszeni złoty naszyjnik. Zawierał on serce z rubinu, wprawione w srebrną oprawę. Założyła go, pasował do jej brązowych oczu. Ze szczęścia ponownie złożyła na jego ustach czuły pocałunek.
 A na oprawie lśnił wygrawerowanym czcionką napis:

‘’ Love to till the end of time.’’** H.G+D.M

*A Fine Frenzy - Almost Lover




** Zaczerpnięte z  piosenki Lany Del Rey – Blue Jeans