niedziela, 15 lutego 2015

Bleeding Love


‘’Zamknięta na miłość
Nie potrzebowałam bólu
Raz czy dwa wystarczyły
Wszystko na próżno
Czas zaczyna płynąć 
Zanim to spostrzeżesz jesteś skostniały


Ale coś się stało
Po raz pierwszy, dzięki Tobie
Moje serce się roztopiło
Znalazło coś prawdziwego
Wszyscy na mnie patrzą
Myśląc,  że wariuje

Ale nie dbam o to co mówią
Zakochałam się w Tobie
Chcą mnie odciągnąć
Ale nie znają prawdy
Moje serce jest sparaliżowane bo wciąż
zaciskam tę żyłę
Ty ją rozciąłeś i teraz

Wciąż, wciąż krwawię miłością. ‘’ *

Pomimo tego, że w środku jej serce rozpadało się na kawałki, ona uśmiechała się. Ile by dała teraz, aby móc cofnąć czas. Aby nie spojrzeć wtedy w jego oczy i nie zatracić się. Popełniła błąd, każdy ją ostrzegał przed nim, nawet on sam. Lecz słowa nic nie zdziałały, nie było już powrotu zatraciła się w nim bez pamięci. Każdy jego dotyk doprowadzał ją do szaleństwa. Jego smukłe palce, które znały każdy zakątek jej ciała. Wargi, które odciągały jej uwagę od wszystkiego  i oczy: niebiesko-stalowe, które przeszywały ją na wylot. Kochał ją miłością szaloną , ale czy prawdziwą?
Nie każda miłość jest wieczna, ta też nie była. Nie zawsze występują  na końcu słowa: „Żyli długo i szczęśliwie.” Może to i nawet lepiej, bo czym by było życie bez upadków.
-Hermiona!
- Ginny?
-Nie słuchałaś mnie, prawda? Dziewczyno co się z Tobą stało? Przestań o nim myśleć, masz całe życie przed sobą ! Skończ się użalać z jego powodu. Nie jest tego wart, kochana.
-Wiem, ale tak trudno jest zapomnieć. Pomimo tego, że go teraz nie ma, czuje go, wyobrażam sobie jak składa pocałunki na mojej szyi i szepcze mi do ucha, żebyśmy stąd wyszli, że jest milion rzeczy, które moglibyśmy teraz robić. Tak bardzo chce krzyczeć z frustracji, że pozwoliłam temu zajść tak daleko. –Niewidoczna łza popłynęła po jej policzku.
- Kelner! – Ruda wrzasnęła, aż kilka osób się odwróciło w ich kierunku. – Przynieś najmocniejszy drink jaki tu macie.
- Ginny, upijanie mnie nie pomoże.
- Ale jest to zawsze ”coś”.- Pierwszy raz tego wieczora szatynka uśmiechnęła się naprawdę szczerze.

 -Rozstania ci nie służą, Granger.
-Odezwał się przewodniczący klubu ‘’zaliczę wszystko co się rusza”.
-Aułć, zabolało.
-Jakoś nie smuci mnie ten fakt.
-Aż nie dziwie się Weasleyowi, że z tobą zerwał.
- Jesteś beznadziejny, Malfoy.
-Tylko na tyle cię stać? Barman, poproszę najmocniejszego drinka jaki macie dla tej rozchwianej emocjonalnie kobiety.
-Wal się, Malfoy.

-Pani drink. –Kelner grzecznie ukłonił się przed brunetką i podał jej drinka do dłoni,  w międzyczasie puszczając  jeszcze oczko do jej współtowarzyszki.
-Musze wyjść. Sama. –Dodała na końcu widząc, że przyjaciółka chcę ruszyć tuż za nią. Jej długa, biała  suknia z wielkim wcięciem do uda z prawej strony  sunęła się po ziemi, tuż za właścicielką. Przedzierała się dzielnie przez spory tłum, marząc tylko o tym, aby wszyscy dookoła przestali się na nią patrzeć. Pocieszała się myślą, że pozostało jej tylko kilka kroków do wyjścia na błonia. W tym samym czasie obiecując sobie w myślach iż nigdy więcej nie pojawi się na zjeździe absolwentów.
 


***********************
-Jak z nią?
-Kiepsko.
-Zabije dupka. –Wysyczał przez zęby wybraniec.
-Wątpię, aby to cokolwiek zmieniło, Harry. –Ginny ułożyła delikatnie dłoń na jego ramieniu. – Ona potrzebuję czasu, a my możemy ją jedynie wspierać. –Uśmiechnęła się delikatnie, układając na jego policzku delikatny pocałunek i odeszła w przeciwną stronę niż jej przyjaciółka.

***********************
Stała niewzruszona, opierając się o kolumnę. Spojrzała na niebo które było dzisiaj  wyjątkowe niezachmurzone, a pełnia odbijała się w wodzie. Po chwili zerwał się  znikąd silny wiatr który owiał jej nagie ramiona i plecy, drgnęła.

-Kogóż ciekawego ja tu widzę.
-Malfoy.
-Granger, jak ja kocham twoje podchody. Jednak niestety muszę ci powiedzieć, że jestem już zajęty.
-Przez własne odbicie w lustrze? –Zapytała się z ironicznym uśmiechem, opatulając się jeszcze bardziej ramionami ze zimna
-Zabawne. Marzniesz?
-Aż tak trudno to zauważyć?
-Stwierdziłbym,  prędzej że jesteś chora psychicznie wychodząc w tak skąpej sukni w zimę na spacer po parku. Aż tak zdesperowana jesteś? – Wyszczerzył swoje zęby w podłym uśmiechu. –Jednakże, jestem gentelmanem i oddam ci moją marynarkę. -W momencie, kiedy miał już na nią zarzucić własne okrycie, odsunęła się od niego.
-A kto powiedział, że wezmę ją.
-Twoje nadchodzące zapalenie płuc?
-Odkąd jesteś taki litościwy dla szlam, Malfoy.
-Powiedzmy, że od dzisiaj, zmarźlaku…

-Przeziębisz się
-Co do cho.. Harry? Co ty tutaj robisz?
- Mógłbym cie spytać o to samo, z resztą nieważne. Tak witasz przyjaciół? – Zapytał radośnie chłopiec z „blizną”, ściągając z siebie marynarkę i narzucając ją na przyjaciółkę. Otuliła się nią mocno, wdychając perfumy przyjaciela.
-Dziękuję.
-Czemu on?
-Hmmm?
- Czemu Malfoy?
- Nie wiem. Miłość nie wybiera.
-Widziałaś go dzisiaj?
-Wiem do czego dążysz, Harry. To była nasza wspólna decyzja i tak, miał prawo przyjść tutaj z kimś z kim chciał.
-Przepraszam.
-Za co?
-Że nie powstrzymywałem cię wystarczająco.
-Nie bądź śmieszny! To moje życie i moje błędy, na których się uczę.
-Nigdy się nie zmienisz.
-Nawet nie mam zamiaru.
-Gdzie Chloe?
- W domu, teraz w jej stanie nie jest wskazane aby gdzieś wychodziła. Z resztą wiesz. – Widząc jej smutne spojrzenie, przerwał i od razu chciał się zrekompensować .

- Dlaczego zerwaliście ze sobą?
- Po co ci to do wiadomości?
- Zastanawiam się po prostu. Ty i Weasley byliście idealną parą. Po wojnie się zaręczyliście. A wasz związek wytrzymał próbę czasu, aż tu nagle zerwaliście po 5 latach.
- Wiedziałam – Szatynka zaśmiała się gorzko. –Zaprosiłeś mnie na tą kolacje, aby mnie ośmieszyć i dobić mi gwóźdź do trumny, tak!
-O co ci chodzi?
- Nie udawaj, że nie wiesz. Zabini, powiedział ci na pewno wszystko, przecież pracuje w Mungu.
- O czym ty do mnie mówisz kobieto!?
-Poroniłam. – Jedna łza wydostała się z jej przymkniętych powiek. – Szczęśliwy?
- Ja nie chciałem, a bynajmniej nie pytałbym gdym wiedział. Jak chcesz mogę wyjść?
-Zostań.
-Jesteś pewna?
-Tak.

-Przepraszam, nie powinienem.
-Spokojnie, nic się nie stało. –Hermiona złapała za dłoń Harry’ego ściskając ją mocno. Jej wzrok skierował się ku spadającej gwieździe.

-Jest piękna.
-Odkąd to szanowny pan Malfoy lubi gwiazdy.
 - Jeszcze mnie nie znasz Granger. Zamknij oczy i nie otwieraj ich póki ci nie pozwolę.-Złapał ją delikatnie za dłoń i teleportował w tylko jemu znane miejsce. Po bezpiecznym dotarciu do celu, pozwolił otworzyć jej oczy. Kiedy tylko jej brązowe tęczówki ujrzały ogromną fontannę mieniącą się w świetle, a dookoła przepiękny żywopłot iglasty o mało nie zemdlała.
-Gdzie my jesteśmy?
-U mnie.
-Ale to nie jest Malfoy Manor.
-Nie, jest to jedna z naszych rezydencji w Walii – Odpowiedział z delikatnym uśmiechem. – Chodź. -Pociągnął ją leniwie za sobą, dopiero teraz spostrzegła, że przez cały ten czas trzymali się za dłonie. Usiedli na brzegu fontanny.
- Twoja dziewczyna mnie zabije, przynajmniej ja bym tak zrobiła. – Uśmiechnęła się krzywo.
-Zerwaliśmy, nazwała mnie apatycznym dupkiem.
-Widocznie przejrzała na oczy. Ała!  - Pisnęła kiedy poczuła jak szturchnął ją łokciem w żebra.
-Jedno mnie zastanawia, od kiedy zrobiłeś się taki romantyczny. – Ironiczny uśmiech zakwitł na jej ustach.
-Od kiedy jedna dziewczyna zaprzątnęła swoją osobą moje myśli, rozum i serce. –I teraz zrobiła coś co mogła przeklinać po wsze czasy, spojrzała przenikliwie w jego oczy chcąc doszukać się ironii bądź fałszu. Nie dostrzegła. W tej jednej nic nie znaczącej chwili, już wiedziała, że wpadła. –Wiem, że twoi przyjaciele mnie zabiją, z resztą nie dziwie się im. Sam też nie mogę obiecać, że będę stały w tym uczuciu, ale chcę spróbować. Jednak wszystko pozostawiam w twoich dłon… -Nie zdążył dokończyć, gdyż poczuł jej wargi na swoich.
-Najwyżej będziemy żałować.

-Hermiona?! Co ci jest?!– Zareagował kiedy zobaczył jak rzeka łez  zaczęła spływać po drobnej twarzy jednej z najważniejszych dla  niego osób. Nie pragnęła niczego innego, tylko silnych ramion przyjaciela, wtuliła się głęboko w  Harry’ego. Nie potrzebował więcej do namysłu. Przytulił ją jak brat przytula siostrę, uściskiem pełnym miłości i bezpieczeństwa. –Ciii, już spokojnie. –Szeptał jej do ucha.- Nie możesz się poddać, nie teraz.
-Wiem Harry, ale ja już sama siebie nie poznaję. Nawet nie wiem kiedy się pogubiłam.
-Będzie dobrze, jesteś inteligentna. Rozegrasz to jak zwykle z zyskiem dla siebie –Pocałował ją w czoło i odsunął się nieznacznie od niej. –Musimy już wracać.
-A nie możemy uciec, tak jak kiedyś?
-Nie jesteśmy już dziećmi, moja droga. I twoja mina przybitego kotka też nie pomoże. –Pomachał jej palcem pod nosem jak to robią rodzice dzieciom kiedy są nieposłuszne. –Posłuchaj mnie teraz uważnie za 10 minut spotkamy się w szatni i odwiozę cię do domu.
-Kocham cię, wiesz o tym Harry.
-Wiem. -Nim się obejrzał poczuł muśnięcie warg na policzku i ujrzał oddalającą się dziewczynę ku Wielkiej Sali. – Jesteś idiotą, Malfoy.

”Nie ma nic wspanialszego
Od tego przypływu uczuć, kiedy mnie obejmujesz
Więc w tym świecie samotności
Widzę Twoją twarz
Chociaż wszyscy dookoła
myślą że wariuję, być może, być może

I wszystko to ze mnie wypływa
Och, ciężko im uwierzyć
Będę nosić te blizny
By wszyscy je widzieli

[…]
Moje serce jest sparaliżowane bo wciąż
zaciskam tę żyłę
Ty ją rozciąłeś i teraz

Wciąż, wciąż krwawię miłością.”

-Co to za potajemne romanse z Potterem.
-Nie twój interes, Malfoy.- Jej spojrzenie było równoznaczne z dezaprobatą.
- Zatańczmy. –Zanim zdążyła odmówić, on już ciągnął ją niczym szmacianą lalkę na parkiet.
-Jesteś bezczelny, nie masz prawa mną dyrygować jak tylko zechcesz.
-Jak zwykle ostra, bez taktu.
-Jedyną osobą, która nie jest taktowana w tym pomieszczeniu to jesteś Ty.
-Przestań, chciałem tylko zatańczyć i ta marynarka Pottera ci nie pasuje.
-Mal..
-Tak wiem, mam się nie wtrącać. –Przyciągnął ją jeszcze bliżej do siebie, w ten sposób, że oddzielał ich od siebie już tylko niecały milimetr. Ułożyła głowę na jego ramieniu, zaciągając się głęboko jego perfumami. Jej ulubionymi.

Czas stanął w miejscu,  nie wiedziała ile już czekała na niego. Wyjrzała przez okno, już prawie świtało. Usiadła na parapecie z butelką wina i wzięła głęboki łyk. Czemu miłość  musi tak boleć?
Usłyszała cichy dźwięk otwierających się drzwi. Z pustym wzrokiem odwróciła się w tamtą stronę.
-Nie spałaś?
-Kim ona jest?
-Skąd o tym wiesz?
-Ślepa nie jestem, znam cię już na wylot. Doskonale widzę twój oddalony wzrok kiedy na mnie patrzysz. Wiesz? Miałam nadzieję, że to będzie prawdziwe. Że nie będzie bolało. Jednak byłam w błędzie. Wszyscy mnie ostrzegali, ale ja miałam to w nosie, bo nie widziałam świata bez ciebie.
-Posłuchaj to nie tak. Ja nadal cię kocham, ale kiedy jestem z nią. Jestem zupełnie inny. Coś mnie do niej ciągnie, nie mogę przestać o niej myśleć.
-To samo mówiłeś o mnie. Pogrążasz się coraz bardziej.  –Po raz kolejny pociągnęła wino  z gwinta.
- Hermiona, proszę daj nam czas. Muszę to wszystko przemyśleć.
-Ty musisz przemyśleć!!! Co dopiero ja mam powiedzieć! – Wstała gwałtownie z parapetu i skierowała się w jego stronę. Kiedy znalazła się przed nim, zaczęła popychać go w stronę drzwi. –To ja tu byłam zdradzana, nie Ty! Zaufałam ci, a ty mnie potraktowałeś jak nic nie znaczącą lalkę, którą się bawisz na początku, a później porzucasz! –Zaczęła popadać w histerie.
-Nie myślisz teraz racjonalnie, jutro wrócę i porozmawiamy ponownie.
- To koniec, Draco. Jutra już nie będzie.
-Będziesz żałować.
-Już żałuje, ale tego, że cie spotkałam.
-Jeszcze zobaczymy, kto miał racje. Jak chcesz, to proszę bardzo z nami koniec!- Z zadumy, wyrwał ją dźwięk trzaskanych drzwi. Podbiegła do drzwi i chwyciła za klamkę, już chciała otworzyć je,  jednak odwróciła się gwałtownie. Bo gdyby kochał ją szczerze, to by walczył o nią, prawda? Osunęła się powoli po drzwiach, a łzy spływały po jej policzkach. Jej  serce zaczęło krwawić z miłości do niego.

-Tęsknie –Szepnął  niedosłyszalnie i pocałował ją w zgięcie szyi.
-Nie możemy.- Znowu czuła się zagubiona. Z jednej strony chciała tkwić w jego ramionach całą wieczność, natomiast z innego punktu widzenia, wiedziała, że tak nie można. Nie mogła się zatracić kolejny raz.-To nie miejsce na tego typu rozmowy, a tym bardziej zachowania.
- Przestań podążać za rozsądkiem, zacznij się kierować sercem.
-Już tak zrobiłam i jak na tym wyszłam?
-…
-No dalej, odezwij się. Powiedz jak bardzo żałujesz, przysięgnij, że nie popełnisz już więcej tego błędu. No.. na co czekasz!
- Uspokój się. Kocham cię.
-Ale nie obiecasz?
-…
-Bo nie jesteś w stanie. Przyszedłeś tutaj z narzeczoną a dobierasz się do innej. Dorośnij, Draco. – Złożyła na jego wargach namiętny, acz krótki pocałunek i skierowała się w stronę wyjścia. Zostawiając go samego na środku sali  w kompletnym zdumieniu. Już nie uciekała od spojrzeń ludzi. Pomimo tego, że jej serce krwawiło, uśmiechnęła się. Bo przynajmniej wiedziała, że żyje, a jej życie na tym się nie skończy.

”Myślałam, że nie mogę żyć bez ciebie
Będzie boleć, zabliźniając się.[…]
Mimo tego, że naprawdę cię kochałam
Zamierzam się uśmiechać, bo też na to zasłużyłam.” **

************************************************************************
*Leona Lewis – Bleeding Love
**Leona Lewis – Better in time

Uwaga! Mogą się pojawić błędy