„Życie jest zbyt poważne, by o nim poważnie mówić”
Oscar Wilde
01.06.97r. godz 19:30
- HARRY! – Z dala można było usłyszeć wrzaski
młodej kobiety. – Przestań! Widać na pierwszy rzut oka, że to idiota. A
ty chcesz go zabić. - Ostatnie słowa szepnęła mu do ucha.
- Granger odsuń swoje szanowne
cztery litery od Pottera, chyba, że boisz się, że zrobię mu krzywdę. –
Powiedział nieco łagodniej do niej, Draco. - No ładnie Potter,
nawet Granger musi cię chronić przede mną. - Wycedził w stronę Harry’ego .
- Przegiąłeś Malfoy!
- Przestańcie w tej chwili. Harry,
czy ty jesteś ślepy? Nie widzisz ze Malfoy ma PMS?
- Przeholowałaś Granger! –
Jeśli kiedykolwiek myśleliście, że nic nie jest w stanie
przestraszyć panny Granger to się myliliście, ponieważ widok
Malfoya rozzłoszczonego do granic możliwości przeraził ją.
Nikt komu jeszcze życie miłe nie odniósł się do niego w taki sposób w
dodatku dziewczyna ( a w jego mniemaniu również szlama ).W tej chwili był
bardzo zły.
Hermiona w obawie o własne życie stanęła za Potterem, któremu ten układ szedł na rękę, ponieważ wiedział, że już nie wejdzie na linie frontu pomiędzy nim a Malfoyem.
Hermiona w obawie o własne życie stanęła za Potterem, któremu ten układ szedł na rękę, ponieważ wiedział, że już nie wejdzie na linie frontu pomiędzy nim a Malfoyem.
- Malfoy, nieładnie wyżywać się na
bezbronnych kobiet… Aaa! – po korytarzach Hogwartu rozniósł się donośny
wrzask. Harry właśnie przypomniał sobie jak niewolno określać jego jakże
‘cudownej’ przyjaciółki, tylko szkoda, że dopiero wtedy kiedy poczuł, że jego
niebiańskie kości w prawej nodze ‘lekko’ drgnęły po jakże ‘lekkim’
uderzeniu Hermiony.
- Właśnie widzę jaka bezbronna jest
Granger. – Malfoy uśmiechnął się mściwe. A więc nie tylko on
powinien się jej obawiać. – Wiesz Potter, może pomogę ci dojść do skrzydła
szpitalnego, bo wątpię abyś nadawał się w tym stanie na pojedynek. –
Temu stwierdzeniu towarzyszył słynny na cały Hogwart uśmiech Malfoya.
- Prędzej zepchniesz mnie z wieży
astronomicznej, Malfoy. – Wysyczał przez zęby ‘poszkodowany’.
- Harry, przepraszam nie miało być
tak mocno. – Powiedziała ze skruchą ‘Bezbronna’ - Nic ci nie jest?
- Oprócz tego że nie mogę ruszyć
nogą to nic. - Harry uśmiechnął się jak najsłodziej tylko potrafił do
sprawczyni jego prawdopodobnie złamanej nogi.
- Może naprawdę powinieneś iść do skrzydła szpitalnego?
- Wow, nawet Granger się ze mną
zgadza. Może powinienem zacząć w coś wierzyć, co nie kotku? – Podniósł
lewą brew wysoko, tym samym kierując słowa do Hermiony .
- W co byś nie zaczął wierzyć, to i
tak nie uchroniłoby cię przed wylądowaniem w płomieniach piekielnych. –
Odpowiedziała z uroczym uśmiechem do niego. Był zaskoczony, nie widział
nigdy żeby Granger się tak uśmiechała.
- A już miałem nadzieje, że po
śmierci cię nie spotkam. – Powiedział z miną zbitego szczeniaka.
- Czy ty próbujesz mi zasugerować,
że będę męczyła się z tobą na zawsze. Chyba zostanę zakonnicą.
- I tak niewiele ci brakuję do tego
– Nareszcie uciszył Granger na jedną minutę.
- ŻE CO?!
- Pstro, Granger. – Uśmiechnął się.
A może ten dzień nie miał być tak nudny jak mu się wcześniej wydawało.
- Przekonamy się jutro, skarbie. –
Powiedziała mściwym tonem, niebezpiecznie mrużąc przy tym oczy.
- Hey, a co ze mną? – Nagle
spojrzenia owej dwójki skierowały się wprost na Harry’ego.
- Ty idziesz do pani Pomfrey .
- Żartujesz, ja nie czuję nogi, jak
ja mam do niej pójść?
Hermiona podeszła do niego i
oplotła rękę w jego pasie, po czym zarzuciła jego rękę na swoją szyje, aby mógł
się podeprzeć. Spojrzała morderczym wzrokiem na Malfoya, który stał
oparty o ścianę i przyglądał się jej poczynaniom.
- Może byś pomógł?
- A co za to dostanę? – Uśmiechnął
się ponownie.
- Jedynie co możesz dostać to
pięścią w nos. A teraz bądź tak wspaniałomyślny i mi pomóż.