“How crass you stand before me with
no blood to fuel your fame
How dare you wield such flippancy
without requisite shame
Your very existence becomes my scared
missions’s bane.” *
no blood to fuel your fame
How dare you wield such flippancy
without requisite shame
Your very existence becomes my scared
missions’s bane.” *
Stoisz
przede mną oczekując mojej miłości, ale ja nadal pozostaje niezmienna. Jeden delikatny dotyk, subtelny szept i już
wiem, że moje ciało należy do ciebie. Zrywasz miliony więzi i zasad, które każą
nam trwać w oddaleniu. Nikczemny, bezwstydny,
przerywasz mój spokój. Usta, które wymawiają nieme obietnice. Słowa, które twoja duma chowa
głęboko przed światem.
Zwycięzca, po złej stronie barykady. Z zaschniętą krwią na dłoniach unosisz się chwałą, nie znając znaczenia tego słowa. Myślisz, że mnie zdobyłeś.
A ja nadal pozostaję nieugięta.
Zwycięzca, po złej stronie barykady. Z zaschniętą krwią na dłoniach unosisz się chwałą, nie znając znaczenia tego słowa. Myślisz, że mnie zdobyłeś.
A ja nadal pozostaję nieugięta.
“I’ll keep it to myself
My irade anekatips eye swim in my head
Your charm can not distract me from
the path I’m born to tread”
Your charm can not distract me from
the path I’m born to tread”
Krew,
która zamiera na twój widok. Urokliwy książę z pierwotnym grzechem. Uśmiecham się,
bo wiem, że wygrywam tą walkę. Chłodna księżniczka z zasadami, tak mnie
nazywasz. Myślisz, że odgadłeś mnie. To co było etykietą, świętym zakazem
straciło swoją wartość. Ty, Pan z wielkim ego. Ja, niezmienna, oddana
wartościom. Przetrwam, by udowodnić ci, że jestem do tego stworzona. Pyszny książę i przemądrzała księżniczka.
Zestawienie na miarę boską.
Z chaosem w głowie, brnę dalej w kierunku przeznaczenia. Z dystansem, buduję przestrzeń którą zburzyłeś. Odsuwam uczucia, podążam za rozumem. Kości zostały rzucone, pozostawiam wolę Bogom. Wygraliśmy walkę, zyskując więcej niż byśmy chcieli. Dusza, choć tknięta rytuałem miłosnym każe zachować tajemnice głęboko w sercu. Przechylam kielich z goryczą i pozwalam ulotności się rozpłynąć. Nieugięta posuwam się do przodu .
Z chaosem w głowie, brnę dalej w kierunku przeznaczenia. Z dystansem, buduję przestrzeń którą zburzyłeś. Odsuwam uczucia, podążam za rozumem. Kości zostały rzucone, pozostawiam wolę Bogom. Wygraliśmy walkę, zyskując więcej niż byśmy chcieli. Dusza, choć tknięta rytuałem miłosnym każe zachować tajemnice głęboko w sercu. Przechylam kielich z goryczą i pozwalam ulotności się rozpłynąć. Nieugięta posuwam się do przodu .
“My hand over your heart while you
keep hindrances at bay
Color me surprised by
how our union saves the day
How I’m grown to need you
As my solider need fades
How I love to love you
And how I, how I remain”
keep hindrances at bay
Color me surprised by
how our union saves the day
How I’m grown to need you
As my solider need fades
How I love to love you
And how I, how I remain”
-Hermiona-
Z letargu wyrwał ją głos i zimna dłoń Harry'ego Pottera. – Chodź, idziemy. –
Pociągnął delikatnie jej nadgarstek. Jednak ona ku jego zdumieniu wyrwała go.
-Nie! Harry, sam mi mówiłeś abym podążała za głosem serca, więc proszę cię uszanuj moją wole i pozwól mi być szczęśliwą. – Oczekiwała krzyków, kłótni, ale nie tego co ją spotkało. Ron odwrócił ze smutkiem głowę, a Ginny uśmiechnęła się pogodnie ciągnąc przy tym chłopca z blizną w swoją stronę.
- Biegnij. –Jedno proste słowo padło z ust Harry'ego i poczuła delikatne muśnięcie jego warg na swoim czole. Nie potrzebowała więcej do namysłu. Odwróciła się i szybkim tempem ruszyła na przód. Po chwili chód przerodził się w bieg. Biegła ile sił w nogach, wpadając na ludzi.
Wydawałoby się, że całe życie poświęciła ludziom, ale jej też się coś należało.
To było ich przeznaczenie. Wymuszony sojusz, który przerodził się w miłość. Pakt, który związał ich ciała i dusze nierozwiązalną nicią. Byli władcami sami dla siebie, zupełnie różni, jednak gotowi na poświęcenie. Nienawidziła go, później był jej obojętny, następnie zaczęła go tolerować, wkrótce zaufała, by na mecie odnaleźć miłość w tym paradoksie. Dojrzeli do uczucia, które przestrzegali zupełnie inaczej.
W momencie kiedy usłyszała jego głos, wszystko stanęło w miejscu. Dziwne jak w tak krótkim czasie wszystko się zmieniło, a ona pozostała.. pozostała niezmienna.
Jak tylko oddech powrócił do normy, nie pragnęła niczego innego aby ujrzeć jego tlenioną czuprynę wśród tłumu, który stawał się coraz głośniejszy ze względu na pociąg mający odjechać lada moment. Wypełniała ją paleta pełna emocji. Chciała krzyczeć z frustracji, nie mogła się poddać, nie teraz. Z pierwszych oznak rozpaczy wyrwał ją huk rozbijającego się szkła. Nieprzytomnym wzrokiem powędrowała w kierunku hałasu, co poskutkowało szaleńczym błyskiem w jej źrenicach. Był tam, ubrany w garnitur z poluzowanym krawatem. Przytrzymywał drzwi od wagonu , wesoło gawędząc z kumplami. Dzieliła ich niewielka przestrzeń i tylko od niej zależało jak to rozegra.
- Malfoy! –Odwrócił się ze stoickim spokojem. Chciał już rzucić jakąś kąśliwą uwagę za zakłócanie jego prywatności , ale w momencie kiedy ją ujrzał, świat przestał istnieć. Liczyła się tylko ona.
-Granger.
-Nie! Harry, sam mi mówiłeś abym podążała za głosem serca, więc proszę cię uszanuj moją wole i pozwól mi być szczęśliwą. – Oczekiwała krzyków, kłótni, ale nie tego co ją spotkało. Ron odwrócił ze smutkiem głowę, a Ginny uśmiechnęła się pogodnie ciągnąc przy tym chłopca z blizną w swoją stronę.
- Biegnij. –Jedno proste słowo padło z ust Harry'ego i poczuła delikatne muśnięcie jego warg na swoim czole. Nie potrzebowała więcej do namysłu. Odwróciła się i szybkim tempem ruszyła na przód. Po chwili chód przerodził się w bieg. Biegła ile sił w nogach, wpadając na ludzi.
Wydawałoby się, że całe życie poświęciła ludziom, ale jej też się coś należało.
To było ich przeznaczenie. Wymuszony sojusz, który przerodził się w miłość. Pakt, który związał ich ciała i dusze nierozwiązalną nicią. Byli władcami sami dla siebie, zupełnie różni, jednak gotowi na poświęcenie. Nienawidziła go, później był jej obojętny, następnie zaczęła go tolerować, wkrótce zaufała, by na mecie odnaleźć miłość w tym paradoksie. Dojrzeli do uczucia, które przestrzegali zupełnie inaczej.
W momencie kiedy usłyszała jego głos, wszystko stanęło w miejscu. Dziwne jak w tak krótkim czasie wszystko się zmieniło, a ona pozostała.. pozostała niezmienna.
Jak tylko oddech powrócił do normy, nie pragnęła niczego innego aby ujrzeć jego tlenioną czuprynę wśród tłumu, który stawał się coraz głośniejszy ze względu na pociąg mający odjechać lada moment. Wypełniała ją paleta pełna emocji. Chciała krzyczeć z frustracji, nie mogła się poddać, nie teraz. Z pierwszych oznak rozpaczy wyrwał ją huk rozbijającego się szkła. Nieprzytomnym wzrokiem powędrowała w kierunku hałasu, co poskutkowało szaleńczym błyskiem w jej źrenicach. Był tam, ubrany w garnitur z poluzowanym krawatem. Przytrzymywał drzwi od wagonu , wesoło gawędząc z kumplami. Dzieliła ich niewielka przestrzeń i tylko od niej zależało jak to rozegra.
- Malfoy! –Odwrócił się ze stoickim spokojem. Chciał już rzucić jakąś kąśliwą uwagę za zakłócanie jego prywatności , ale w momencie kiedy ją ujrzał, świat przestał istnieć. Liczyła się tylko ona.
-Granger.
************************************************************************
*Alanis
Morissette – I remain
Miniaturka,
może i krótka, może i bez głębszej fabuły. Jednakże mam nadzieję, że każdy
znajdzie w tej prostocie jakiś urok ;)
Życzę szczęśliwych i udanych Świąt Bożego Narodzenia oraz
spełnienia marzeń, gdyż bez nich życie byłoby jedynie pustką.
Lovely! :*
OdpowiedzUsuń